Są osoby, które podejmują się wielu wyrzeczeń i modlitw, aby Bóg udzielił im jakiegoś daru i łaski, ale gdy tak się nie dzieje, zaczynają się buntować. Czy jednak była to dobra prośba? O co powinienem się modlić w pierwszej kolejności?
Aby to dobrze zrozumieć, weźmy dla przykładu rodzica, czy kupi motor dziecku, jeśli nie potrafi nim jeździć? Najpierw dziecko musi być odpowiednio duże, potem trzeba zrobić kurs, nauczyć się pod okiem instruktora, dopiero potem można bezpiecznie sprawić taki prezent. Podobnie jest z Panem Bogiem, najpierw dąży On do tego, aby we mnie było odpowiedni grunt, położony fundament, dopiero wówczas będzie mógł bezpiecznie spełnić moją prośbę. Najpierw fundament, potem budynek i nie odwrotnie – budynek bez fundamentu spowoduje więcej krzywdy niż korzyści.
Podobnie tutaj, najpierw nawrócenie serca, ukierunkowanie na Boga, pojednanie z bliźnimi, dopiero później będę zdolny do przyjęcia tego, o co proszę. Gdy poprawię się w tych kluczowych kwestiach, to dopiero wtedy można skutecznie prosić w wielu innych sprawach.
Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? (Mt 16, 26)
Bez nawrócenia i zbliżenia do Boga, wiele z tego, o co proszę, stałoby się dla mnie po prostu szkodliwe. To jest główną przyczyną, dla której moje modlitwy w tak wielu wypadkach pozostają niewysłuchane. Łatwo jest szemrać i oskarżać Pana Boga o brak miłości czy niedotrzymywanie obietnic. Lecz Bóg jest naprawdę pełen dobroci i bardziej woli narażać się na moje skargi, niż udzielić darów, które doprowadziłyby mnie do ogromnych tragedii. Problem polega też na tym, że człowiek ocenia użyteczność swojej prośby pod kątem życia doczesnego, Bóg patrzy na tą samą prośbę pod kątem życia wiecznego. My naprawdę nie wiemy jakie będą faktyczne konsekwencje otrzymania tego o co prosimy, możemy jedynie prognozować mniej lub bardziej trafnie, Bóg zaś wie i warto mu ufać.
Im bardziej nawrócone będzie moje serce i w świetle wiary spoglądać na życie, tym jaśniej będzie dostrzegać, które prośby są Boże (będą przynosić dobro doczesne i wieczne), a które nie, a co za tym idzie, tym więcej próśb będzie wysłuchanych.
Ale czy Jezus nie obiecał, że wszystkie nasze prośby będą wysłuchane?
Owszem, u św. Jana mogę przeczytać niezwykłe słowa Pana Jezusa: „o cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię” (J 14, 14). Jednak należy to dobrze zrozumieć, jest tam napisane „w imię moje”, a więc nie mogę się modlić wbrew temu imieniu, wbrew miłości Boga do mnie. Tak jak napisano wyżej, jeśli malutkie dziecko prosi o nóż do zabawy, to żaden rodzić mu go nie da, bo wie czym to się skończy. Choćby to dziecko płakało i błagało, to miłość rodzica nie pozwoli na spełnienie tej prośby, bowiem jej wysłuchanie byłoby zaprzeczeniem miłości. Bóg jest miłością i nie może zaprzeczyć sam sobie.
Jednym słowem nie możemy prosić o coś, co byłoby wbrew Bogu, który jest miłością i pragnie tylko dla nas dobra. To właśnie miał na myśli św. Jakub w swoim liście, gdy pisał, że „modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz” (Jk 4,3).
O co więc, tak naprawdę, powinienem się modlić?
Pan Jezus obiecał wysłuchanie moich próśb, ale też w innym miejscu jasno określił porządek według którego należy prosić. Jaki to porządek? Zbawiciel powiedział o nim w Ewangelii wg świętego Mateusza: „Starajcie się naprzód o królestwo [Boże] i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko [inne] będzie wam dodane” (Mt 6,33). Zauważmy, że nawet nie ma tu zakazu odnośnie pragnienia bogactw, rzeczy potrzebnych czy przyjemnych, ale trzeba tych dóbr pragnąć w przypisanym porządku. Jeżeli więc chcę, aby moje prośby w tym względzie były wysłuchane, najpierw powinienem prosić o rzeczy najważniejsze, które będą mi pomagać w drodze do nieba i wypełnieniu ziemskiego powołania. Jeśli bowiem to nie będzie zagrożone, wówczas dopiero i innych darów, bogactw czy sławy Bóg będzie mógł bezpiecznie mi udzielić.
Wymowny jest tutaj przykład króla Salomona. Bóg pozwolił mu prosić o wszystko, jednak Salomon błagał o udzielenie sobie mądrości potrzebnej do wypełnienia życiowej misji, do której Bóg go wyznaczył. Nie uczynił on nawet żadnej wzmianki o skarbach, sławie czy o czci u ludzi. Ta roztropność sprawiła, że otrzymał nie tylko to, o co prosił, lecz i to, o co nie prosił. Prosząc o najlepszy środek do wypełnienia Woli Bożej zyskał wszystko inne, nawet bez konieczności proszenia. Pismo Święte tak opisuje ten moment:
„Spodobało się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił. Bóg więc mu powiedział: «Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale poprosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie. I choć nie prosiłeś, daję ci ponadto bogactwo i sławę, tak iż podobnego tobie nie będzie wśród królów”. (1 Krl 3,10-13)
Widzimy więc jasno, że skoro Bóg zachowuje ten porządek w udzielaniu swych łask, nic dziwnego, że dotąd tak wiele próśb zostało niewysłuchanych. Zawsze warto pamiętać, że najpierw królestwo Boże, a potem wszystko inne, a nie, że najpierw wszystko inne, a potem dopiero królestwo Boże. Innymi słowy: skoro Bóg jasno powiedział, że najpierw trzeba zabiegać o królestwo Boże (bo dopiero wtedy będzie mógł mi udzielić innych darów), to jakże mogę prosić o inne dary, skoro najpierw nie dbam o królestwo Boże?
Podsumowując …
Wymowne jest też to, jak św. Maksymilian Maria Kolbe, w jednym ze swoich listów do matki, gdy zbliżały się Święta, nie życzył jej zdrowia, sukcesów czy spokoju, ale tylko jednego, wypełnienia woli Bożej, bo – jak dalej napisał – ponadto nic lepszego życzyć nie można. Warto więc naśladować tego wielkiego świętego, i w swoich prośbach modlić się przede wszystkim o wypełnienie Woli Bożej, a jeśli prosimy o inne rzeczy, to o tyle, o ile są z wolą Bożą zgodne.